Na początek plusy. Świetne zdjęcia, Meksyk, Londyn i Rzym pokazane z różnych perspektyw wyglądają imponująco. Cały meksykański początek wypada bardzo przyjemnie. Niestety dalej jest coraz gorzej. Scenariusz jest wręcz piramidalnie głupi i tak dziurawy, że w tej jednej wielkiej dziurze utopił się cały sens. To może byłoby do wybaczenia (taki urok Bondów), ale film jest nudnawy. Akcja zupełnie nie wciąga, kolejne pojedynki budzą głównie znużenie, wszystko wybucha po jednym dotknięciu i po prostu smutno na to patrzeć. Nie dajcie się też zwieść obietnicom występu Moniki Belucci - pojawia się na całe 1,5 minuty, żeby niewiele wnieść do fabuły. Miło za to, że główna dziewczyna Bonda jest mądra. Fanom Jamesa pewnie i tak film się spodoba, dla mnie to strata prawie 3 godzin (to jest aż tak długie!).
Dla kogo: niepoprawni wielbiciele (wielbicielki?) agenta 007; fani ładnych sukienek (serio, fajne są); potrafiący zachwycić się pięknymi zdjęciami i pracą operatorów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz