poniedziałek, 23 lutego 2015

Lewiatan

Lewiatan - recenzja



Ten film mógłby się równie dobrze nazywać wielka nuda. Za to bardzo chce być wielki. Opowiada historię plenerami (ok, bardzo ładnymi), ma biblijną symbolikę, walczy z systemem itp. Kilka scen jest naprawdę dobrych i świetnie pomyślanych, ale nie usprawiedliwia to przeciąganiu całości w nieskończoność. Jeśli chcecie dobry film o walce z systemem, to obejrzyjcie „Układ zamknięty”, a jeśli chcecie nadrobić zaległości we współczesnym kinie rosyjskim, to „Geograf przepił globus” lepiej się do tego nada.


Dla kogo: wielbiciele rosyjskiej przyrody; ci, dla których system = zło; lubiący łowić symbole w każdej scenie

niedziela, 22 lutego 2015

Wolny strzelec

Nightcrawler (Wolny strzelec) - recenzja


Satyra na współczesne media + świetna rola psychopaty, który poczuł rzeczywistą i metaforyczną krew. Do tego przeurocze dialogi wyszydzające rozmowy motywacyjne, przekazywanie informacji zwrotnej i całą resztę tej nowomowy. Fabularnie nie do końca mnie zachwycił, ale całość zdecydowanie na plus. Swoją drogą, na tegorocznych Oscarach mocna konkurencja, skoro taka rola nawet nominacji nie dostaje.

Dla kogo: fani mrocznych thrillerów; wielbiciele dobrze zagranych psychopatów; na co dzień słyszący zbyt wiele korpobełkotu

czwartek, 19 lutego 2015

Whiplash

Whiplash – recenzja


Naprawdę solidny film o relacji mistrz-uczeń, ambicji i dążeniu do mistrzostwa. Jeśli ktoś ma dobry słuch, pewnie wyciągnie z niego dużo więcej, ale i dla jazzowych laików to solidna muzyczna uczta. Wbrew panującej modzie, film nie ciągnie tematu w nieskończoność i nie obejmuje mnóstwa zbędnych artystowskich scen. Obstawiam też Oscara za rolę drugoplanową.

Dla kogo: ci, którym brakuje motywacji w dążeniu do celu; fani jazzu; perfekcjoniści

sobota, 7 lutego 2015

Rogi

Rogi (Horns) – recenzja



Zgodnie ze swoim hobby chciałem sobie zobaczyć zły film. Taka klasa C bez żadnych pretensji. Nie udało się. Zamiast tego dostałem jakieś pseudodramat dla kulturowych analfabetów, młodzieżowe romansidło i niedorobiony kryminał w jednym. I wszystko na poważnie. Serio, jak można kręcić poważny film z Harrym Potterem z rogami?
Dobrze ogląda się przez jakieś pierwsze 20 minut, póki temat świeży i w miarę zabawny. Potem jest tylko nudno i żenująco.

Dla kogo: fanki torsu Daniela Radcliffe'a; wielbiciele retrospekcji w retrospekcjach przyprawionych retrospekcjami; nieczuli na żenadę


wtorek, 3 lutego 2015

Mów mi Vincent

Mów mi Vincent (St. Vincent) – recenzja


Ależ to gorzkie. I niezbyt szczere. I stereotypowe. I przewidywalne. A mimo wszystko to dobry film. To komedia, więc umówmy się, że scenariusz nie musi powalać. Ważne, że jest zabawnie i niegłupio. Murray w znanej sobie roli starego zgryźliwca spisuje się świetnie. Watts śmiało sobie poczyna i wypada całkiem dobrze. Widzów bardziej wrażliwych i mniej odpornych na amerykański sentymentalizm całość może też nawet wzruszyć (choć do Gran Torino trochę brakuje).

Dla kogo: fani klasycznych kreacji Murraya; mający ochotę się pośmiać, ale nie za głośno; niemogący się zdecydować, czy chcą zobaczyć poważny film czy raczej „coś lekkiego”.